Będąc nastolatkiem kitesurfing w Polsce dopiero raczkował. Był on jak pierwsze telefony komórkowe – unikalny i wyjątkowy. Kiedy dorosłem i mogłem sobie pozwolić na zakup sprzętu, zacząłem uprawiać ten sport. Po drodze poznałem wielu wspaniałych ludzi, ponieważ kitesurfing to nie tylko sport, ale także, jak nie przede wszystkim ludzie. Przez pasjonatów kitesurfingu, dla pasjonatów pływania na falach powstała impreza Baltic Kite Wave Jam.
Baltic Kite Wave Jam (BKWJ) to nic innego, jak forma luźnych zawodów kitesurfingowych w pływaniu na falę, na najlepszą prognozę pogody sezonu. Z edycji na edycję rośnie liczba fanów jak i uczestników. W ostatnim roku wystartowało 32 zawodników, a chętnych było dużo więcej. To, że są to luźne zawody wcale nie oznacza, że nie ma nagród, profesjonalnego jury i odpowiedniej oprawy. Wręcz przeciwnie!
Miejsce zawodów wybierają co prawda organizatorzy (BalticWAVEholics), ale to matka natura ma zawsze ostatnie zdanie. Szczęśliwym trafem, finały ostatnich dwóch edycji odbywały się na moim rodzinnym spocie w Ustce.
Zawody zazwyczaj organizowane są pod koniec sezonu, kiedy mają miejsce najlepsze warunki. Jeśli zatem usłyszycie w prognozie pogody ostrzeżenie o silnym sztormie na wybrzeżu, a kilka dni później obejrzycie relacje w telewizji, gdzie komentator uzna śmiałków żądnych adrenaliny za skrajnie nieodpowiedzialnych to wiedzcie, że zawody się odbyły:)
Organizacja zawodów na prognozę pogody nie ułatwia sprawy w organizacji, zwłaszcza, jeśli potrzebna jest odpowiednia siła wiatru i fale. Śledzenie prognoz pogody, wydawanie alertów i wreszcie ostateczna decyzja! Wszyscy z całej Polski, a nawet zagranicy, rzucają wszystko i jadą na zawody!
Nierzadko możemy trafić na idealne warunki, czyli na długie fale i stabilny silny wiatr. Zawodnicy muszą być przygotowani na spore i często nieprzewidywalne fale, duży prąd, ostry przybój, a na dodatek przelotne deszcze, którym towarzysza duże szkwały wiatru.
Fotografowanie w takich warunkach nie należy też do najłatwiejszych, dlatego trzeba się uprzednio odpowiednio przygotować.
Ciepła i niekrepująca ruchów odzież to wręcz podstawa. Nawet latem przy słonecznej pogodzie, po kilku godzinach na silnym wietrze będziemy wychłodzeni. Nie wspomnę o czapce, rękawiczkach, przekąskach:) i czymś ciepłym do picia w termosie.
Warto mieć też oko na to, co się dzieje dookoła nas i nie zaplątać się w porozkładany sprzęt na plaży, czy oberwać rozpędzonym kitem. Sam raz tego doświadczyłem fotografując znajomego podczas wykonywania trików w powietrzu. Byłem tak skupiony na jego dobrym uchwyceniu, że nie zwróciłem uwagi kiedy stracił kontrolę nad kitem. Zarejestrowałem jego zdziwioną minę, kolejnie latawiec i niebo. Skończyło się szczęśliwie na niegroźnym rozcięciu łuku brwiowego:)
Może zdarzyć się sytuacja, że ktoś niedostatecznie zabezpieczy sprzęt i w naszym dobrym interesie jest wiedzieć co zrobić w takiej sytuacji.
Są też dość kuriozalne i zabawne sytuacje, jak pewnego razu starsza Pani, która targała leżącym na plaży kitem z zastosowaniem go jako parawana
Kilka słów o sprzęcie. Przed dotarciem na spot upewniam się, że wszystkie baterie mam w pełni naładowane, a karty pamięci sformatowane. Akcesoria do czyszczenia optyki, w tym zapas ściereczek do jej czyszczenia obowiązkowy.
Zabieram ze sobą dwa aparaty. Jeden z obiektywem o szerokiej ogniskowej. Może być to obiektyw o stałej ogniskowej, np. 35 mm, lub zoom do uchwycenia tego, co dzieje się poza wodą. Do drugiego aparatu podczepiony mam teleobiektyw.
Większość zdjęć przy użyciu teleobiektywu wykonuję ze statywu. Pozwala to na dużo bardziej stabilne i płynne prowadzenie aparatu za kitesurferem. Bez użycia statywu byłoby to dość trudne. Podmuchy wiatru są na tyle silne, że ciężko utrzymać aparat w danym kierunku przy ogniskowych powyżej 600 mm. Przydaje się oczywiście stabilizacja, czy to ta wbudowana w korpus, czy w obiektyw oraz osłona przeciwsłoneczna, która skutecznie blokuje dostawanie się kropelek deszczu, piasku, czy drobinek wody morskiej.
Fotografując ze statywu przestrzegam przed jedną rzeczą. Nie zostawiamy aparatu na statywie bez opieki:) Mój zestaw waży 2-3 kg, a mimo to przy większym szkwale zachowuje się jak piórko na wietrze. Lepiej poświęcić chwile na zdjęcie aparatu, niż potem tego drogo żałować.
Pomimo szczelnego ubrania, po całym dniu fotografowania piasek możemy znaleźć dosłownie wszędzie, dlatego przydają się dodatkowe uszczelnienia aparatu i obiektywów. Jeśli takich nie posiadacie, lepiej dodatkowo okleić aparat (polecam specjalne taśmy nie zostawiające kleju, ewentualnie taśmę izolacyjną).
Ostatnią rzeczą, o której chciałem wspomnieć to samo polowanie na kadry. Tutaj nie ma złotego środka. Warto rozejrzeć się po spocie i poszukać miejsc, z których będziemy mogli wykonać interesujące fotografie. Wykonywanie zdjęć kitesurferów w akcji z samej plaży może być dość kłopotliwe z uwagi na fale, których wysokość może przekraczać 4m. Dobrą alternatywą może być pobliski falochron, klif, bądź inne wzniesienie. Fotografuję przy użyciu ciągłego autofokusu z trybem seryjnym. Grunt zaś to dobre odczytanie zamiarów zawodnika, w czym niewątpliwie przydaje się uważna obserwacja i samo pływanie na kitesurfingu.
Kolor, czy czerń i biel? Tutaj wszystko zależy od upodobań fotografa i zastanych warunków. Kiedy dotarłem na spot finałów w 2016 roku, niebo było zaciągnięte gęstymi chmurami, a morze szalało po 3-dniowym sztormie ze wschodniego kierunku. Panowała atmosfera niczym z mordoru. Aby lepiej oddać zastany klimat zdecydowałem się na zdjęcia w czerni i bieli, które były zdecydowanie bardziej kontrastowe i po prostu ciekawsze w odbiorze. Co do samej obróbki staram się ograniczyć do pracy nad cieniami, światłami, kontrastem i wydobyciu detali. Zdjęć nie kadruję, chyba, że trzeba wyrównać horyzont:)
Warto także poeksperymentować z dłuższymi czasami otwarcia migawki, bo niepowiedziane jest, że zdjęcie poruszone to złe zdjęcie.
Zapotrzebowanie na tego typu imprezy pokazuje tylko, jak w ostatnich latach zmieniło się polskie wybrzeże i świadomość ludzi. Jeszcze nie tak dawno późną jesienią i zimą polskie wybrzeże było wymarłe, a ludzi wchodzących do zimnego morza, aby popływać na kite, czy posurfować uznałoby najprawdopodobniej za przybyszy z innej planety.
Będąc ostatnio w Brazylii wielu nie dowierzało mi, ze mamy zawody kitesurfingowe w pływaniu na falę (bo jak w naszym jeziorze mogą w ogóle powstawać konkretne fale?!), tym bardziej surfingowe (w tym miejscu zainteresowanych odsyłam na stronę Krzysztofa Jędrzejaka.
Cieszę się, że mogę dołożyć swoją cegiełkę w dokumentowaniu tej całej przemiany i jej rozpowszechnianiu. Historia tworzy się na naszych oczach, a ja pracuję nad jej uwiecznieniem z moim długoterminowym projektem Baltic Kite Wave Story.
Nowy sezon już się po mału zaczyna, także z niecierpliwością czekam na wskoczenie na deskę, spotkanie znajomych i uchwycenie kilku dobrych kadrów.
Mam tylko nadzieje, ze wraz z biegiem czasu najlepsze spoty nad polskim wybrzeżem nie będą tak dewastowane, jak przeżywająca prawdziwy boom turystyczny Islandia.